Granie w Descent wygląda następująco:
- 2 godziny ogarniania instrukcji;
- godzina na rozstawienie wszystkich elementów planszy;
- 2 godziny rzucania kostkami;
- ... i nic więcej.
Descent to po prostu zabawa w uganianie się za potworami po lochach. Niestety, w grze praktycznie nie ma czegoś takiego jak strategia - musisz się jedynie zdecydować, czy atakujesz z daleka czy z bliska plus pamiętać o wszystkich zdolnościach, jakimi dysponujesz. Losowość jest olbrzymia (w 90% o wyniku gry decydują rezultaty rzutów kośćmi), a scenariusze raczej niezbalansowane. Jeżeli kogoś pasjonuje ciągłe rzucanie kostkami, liczenie obrażeń bohaterów i szukanie eliksirów, to jest to gra dla niego. Dla mnie zdecydowanie nie.
Wbrew temu, co jest napisane na pudełku: W TĘ GRĘ NIE DA SIĘ SENSOWNIE GRAĆ W DWIE OSOBY . Rozgrywka dwuosobowa wygląda bowiem następująco:
- 2 godziny ogarniacie instrukcję;
- godzinę rozstawiacie planszę;
- po 45 minutach gry dochodzicie do wniosku, że dalsza rozgrywka nie ma sensu, bo jedna ze stron osiągnęła taką przewagę, że druga nie ma w zasadzie już szans na zwycięstwo. Niestety w grze dwuosobowej wygląda to tak, że gdy ktoś dobrze zacznie, np. szybko wybuduje miasto, to jest już po ptokach.
Dodam też, że część zasad mogła zostać opisana w sposób zdecydowanie bardziej przejrzysty i logiczny...
Wielka rozwałka na małej planszy. Logiki w tej grze nie szukajcie. Inna rzecz, że producent mocno ściemnił, że przy tej grze można umrzeć ze śmiechu, bo elementów humorystycznych prawie w niej nie ma.
Bardzo fajna gra, dobra do gry w parze. Nie zgadzam się zupełnie, że ogranicza się tylko do przerzucania kośćmi, ponieważ zasadniczy problem polega tutaj na tym, czy zadowolić się tym mniejszym, co już mamy, czy tym większym, czego możemy jednak nie wykulać... tracąc przy okazji to co mogliśmy zyskać wcześniej. Chociaż faktycznie losowość jest duża, więc to raczej gra z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych.
Po setkach rozegranych partii, mogę powiedzieć, że to najlepsza gra planszowa jaką znam, ale z jednym zastrzeżeniem. Najlepiej sprawdza się w wersji połączonej z dodatkiem "Żeglarze", gdzie pojawiają się morza i inne dodatkowe pola. Polecam wtedy układać planszę bez sztywnych ram, po swojemu, za każdym razem tworząc coraz bardziej odlotowe terytorium, co daje frajdę nie mniejszą od samej gry.