Gra została grą roku 2012....Widać nieważne kto robi grę, ważne kto przydziela nagrody. Słabizna, nawet jak na polskie warunki. Klimatu zero, wykonanie też takie sobie, w stylu opisywanego tematu. W zestawieniu z "First to fight", "Żołnierzami Wyklętymi", czy nawet "303" lub"111", nawet z memory "Wrzesień 1939" Słabizna maksymalnie na 3
Co nowego w "Potwornym kakadu"?
Przede wszystkim nowe zwierzaki, trudniejsze do wytresowania od poprzednich- zwłaszcza Wreckie - jako nazywam Demolek - rozwala wszystko co mamy w sklepie, tak go agresja rozpiera. Albo "Zarazek" w grze nazwany "Smuggly" - wiecznie chory(ciekawy zwierzak dla Babuni i Pana Umarlych, można grę wygrać od razu, jak się pojawią na pokazie...)-może chorować i chorować. Ale uwaga - jak mu nie damy chorować, to on ...popłacze się i będzie cierpiał!!!Z innych zabawny jest uciekający kucyk, który ucieczką zabawia resztę naszych zwierzaków, "Wszystkojadek" -wszystko je, dosłownie wszystko i inni.
Są dwaj nowi klienci- szalony naukowiec i pani treserka, dwa nowe pokazy, dwie nowe rundy...
Ale przede wszystkim pojawia się czarny rynek... a w nim fabryka cukierków, kupojady - ślimaki sprzątające kupy, psychoanalityk, sam wyglądający co prawda jak jedna wielka depresja, ale za to leczy z depresji(cierpienia) i mutacji nasze zwierzaczki i wiele, wiele innych, ciekawych rozwiązań. Do tego trzy nowe klatki, artefakty, obroże, talizmany, czarodziejskie michy na żarełko... Gra w Pupili z dodatkiem Dungeon Petz to dopiero wyzwanie i znów jedynym minusem, jest brak polskiej instrukcji - równie śmiesznej, jak poprzednia. Dlatego 5-. Może Szwagierka znów z nami zagra, jak się dowie, że jedno zwierzątko może ciągle chorować i nic mu nie będzie...
Moja ocena - 6,7,8 w skali 1-5:) IDEAŁ!!!
Żonka kupiła sobie tę grę za pieniądze weselne. Ja wybrałem model do sklejania. Tak sobie ustaliliśmy. Każdy kupuje co chce. Jak ja kpiłem z gier planszowych wtedy. Pierwsze spotkanie ze Smallworlem - klapa. klops... Wydawało się, że koniec przygody z planszówkami...
Od tego czasu minęły dwa lata, my nadal jesteśmy małżeństwem (kochamy się jeszcze bardziej), kupiliśmy z dziesięć gier, przed nami kupno kolejnych, planszówki to nasza pasja, zaś Smallworld to królowa naszej kolekcji. Mamy do niej cztery dodatki(ostatni przyszedł w zeszły piątek)), gramy w nią często, może nawet za często. Żona preferuje styl walki marszałka Montgomeryego - metodyczne wykorzystanie zasobów i ras - do dziś wspominam, jak mnie załatwiła warownymi chłopami w cztery rundy przed końcem gry, wykorzystując do ostatka ich zdolności oraz pola. Ja zaś pysznię się na wspomnienie desperackiej szarży konnymi trytonami, kiedy przejechałem się po planszy niczym generał Patton z 3. Armią amerykańską przez Nadrenię. Gramy w Smallworlda dwa lata przeszło, a jeszcze nie złożyliśmy wszystkich kombinacji ras, cech, zdolności specjalnych. Smallworld się nie nudzi. I może dlatego rządzi? Szczerze polecam!
"Prawda jest taka, że innej prawdy nie ma" -trawestując poetę Barańczaka.
Gra dla graczy, którzy mają dużo wolnego czasu. Pierwszy seans z grą zajął mi całą sobotę. Od tego czasu co jakiś czas gram w korsarzy (Żona woli być kupcem). Mój ulubiony kapitan co Cinque oraz ten CHińczyk w służbie angielskiej, który ma ciekawy bonus specjalny w swoim porcie! Dla zaawansowanych graczy polecam Francuza z warkoczykiem na brodzie - najlepszy żeglarz w grze, ale cholernie trudno się nim gra. Mechanika gry to czysta przyjemność - od pływania, po ulepszenia statku, od hołubienia monet, po wykonywanie zadań. Bardzo ciekawie robi się w cztery osoby, wtedy znajomi powinni wynająć nianię do dzieci a Wy postarajcie się o dodatkowy tapczan, bo prędko od Was nie wyjdą...
Jeżeli kogoś nuży długie oczekiwanie na swoją kolejkę, błędy w instrukcji, długie tłumaczenie zasad, niech idzie sobie grać w chińczyka lub w warcaby. Kupcy i Korsarze to jedna z najlepszych gier na rynku, a jej jedynym minusem jest to, że po prostu może nie być na nią czasu. Ale wtedy trzeba czas zdobyć. Abordażem! Po korsarsku! Z czystym sumieniem 5