Schizoferret - recenzje
W porządku, bez rewelacji
Jasny szary o dość neutralnej, minimalnie może ciepłej barwie. Zbliżony trochę do starej Foundation Astronomican Grey, ale jaśniejszy i cieplejszy. Bardzo podobny do obecnego Administratum Grey, ale o włos cieplejszy i tyleż jaśniejszy. Dobrym, delikatnym rozjaśnieniem jest Ulthuan Grey.
W porządku, bez rewelacji
Ciemna oliwka, znacznie cieplejsza niż na zdjęciu, o lekko 'zgniłym' odcieniu. Najlepsze rozjaśnienia to Elysian Green (mocne) i Loren Forest (delikatne).
W porządku, bez rewelacji
Ciemny, ponury zielony, zimniejszy niż dawne Dark Angels Green. Nie ma uniwersalnego highlighta do pary - warboss green jest podobny tonem, ale trochę za jasny, Loren Forest lepszy, ale ma bardziej 'zgniły' odcień.
W porządku, bez rewelacji
Farba podkładowa zbliżona odcieniem do starej 'enchanted blue' - burzowy niebieski, ale najjaśniejszy ze starych foundation i obecnych base. Alaitoc Blue będzie odpowiednim delikatnym highlightem (bardzo zbliżony kolor, minimalnie jaśniejszy), a Teclis Blue bardziej zdecydowanym.
Dobry, solidny produkt
Bardzo gęste farby o konsystencji grudkowatej mazi do techniki suchego pędzla, czyli 'smyrania' wystających części figurek dla ich rozjaśnienia celem uzyskania efektu 'większego doświetlenia'. Można spokojnie w tym celu wykorzystywać zwykłe farby przy każdorazowym 'osuszaniu' pędzla po zamoczeniu w farbie, a przydadzą się też do normalnego malowania. Na pewno nie są równie użyteczne co genialne washe czy nowe farby 'techniczne' i produkt ewidentnie skierowany by wyciągnąć więcej pieniędzy od fanów. Co dostajemy w zamian? Po pierwsze, oszczędność czasu - dokładne wycieranie pędzla przy podejściu standardowym zauważalnie spowalnia malowanie, zwłaszcza jeśli malujemy duże powierzchnie lub całe regimenty. Ze względu na chroniczny brak czasu na to hobby wszystko, co zwiększa moją efektywność jest na wagę złota. Po drugie, większość jest tonalnie dobrana jako highlighty dla konkretnych farb 'layer', tak więc znowu, nie musimy bawić się w rozjaśnianie farby bazowej, jeśli odpowiada nam ten kotrast (dla mnie minimalnie za jasne, zwłaszcza na zwashowaną bazę, ale ja stosuję bardzo delikatne highlighty). Ogółem polecam, ale jeśli ma się już prawie pełną paletę citadelek, ale na pewno po washach, foundation i technicznych.
W porządku, bez rewelacji
Cieńkie Maydaye są cieńkie dosłownie i w przenośni. Nie lubię grać w koszulkach, więc początkowo korzystałem właśnie z tej linii koszulek, gdyż przy dobrym dopasowaniu najmniej przeszkadzają. Kiedyś Mayday oferował najlepiej dopasowane koszulki na rynku, a dodatkowe zalety w postaci niższej ceny oraz niewielkiego pogrubienia kart (kto próbował ustawić stos małych kart w liczbie ledwo pięćdziesięciu w nowych koszulkach FFG ten rozumie problem) rekompensowały ich pękanie oraz zużywanie się z czasem (pod wplywem spoconych dłoni zaczynają się lepić do siebie po większej liczbie partii). Niestety, ostatnimi laty Maydaye stały się luźniejsze, podobnie jak koszulki innych firm, co w przypadku folii nie posiadającej sztywności samej z siebie jest drametem, gdyż marszczy się i przesuwa w palcach na karcie. Spośród wszystkich rozmiarów kart ten jest jednym z niewielu, w których jeszcze rozważałbym zakup koszulek tej firmy, ze względu na niewielką dostępność konkurencji, większą różnicę cenową oraz fakt, że duże karty zwykle mniej się mieli w rękach niż mniejsze a więc i koszulki wolniej się zużywają.
Dobry, solidny produkt
Przyjemne kapcie do czytania horrorów z zimowe wieczory. Pod względem uniwersalności i wizytowości lepsze te Godzilla, ale nie ma jak Cthulu pożerający nam duszę zaczynając od stóp. Mins jeden punkt, bo mimo wszystko wolałbym niedostępne już stopy cthulu albo krwiożercze króliczki z Monty Pythona.
Jak dla mnie ideał :)
Rewelacja! Cieplutkie, z poczuciem humoru i wcale nie tak niepraktyczne jak tu malowano - biegać w nich niewygodnie, ale na pewno szansa zabicia się o własne stopy mniejsza niż w przypadku wszystkich wsuwanych kapci. No i wreszcie mam kapcie, które nie uwłaczją mojej godności i pasują równie dobrze do każdego stroju. Moje przyszły przy tym zielone, nie brazowe, z czego bardzo się ucieszyłem.
Jak dla mnie ideał :)
Do drugiego Descenta podszedłem z nadzieją, ale mnie odrzuciło: bałagan w regułach, problemy z balansem, klasyczne ameri podejście do reguł, gdzie wprowadza się dodatkowe zasady by próbowały budować klimat bez większego wpływu na rozgrywkę w połączeniu z cały czas jendak abstrakcyjną walką. Do tego jeszcze nie do przełknięcia dla mnie infantylna stylistyka grafik i tekstów. Mimo wszystko jednak, w kategorii taktycznych dungeon crawlerów, granych dla rozgrywki a nie tylko dla klimatu, oceniany jest w czołówce. Więc chociaż do pomysłu przeniesienia zwiedzania lochów w świat Gwiezdnych Wojen podchodziłem bez entuzjazmu, to opinie, że naprawiono większość rzeczy, które nie podobały mi się w Descencie, oraz fakt, że mimo, iż nie jestem wielkim fanem SW, każdy temat bedzie lepszy niż wersja z D2, przekonały mnie do zakupu, i była to świetna decyzja - ta gra wyznacza standardy. Nie dlatego, że jest specjalnie nowatorska, jest po prostu ścisłą czołówką gatunku. Dobre figurki i grafiki (nie w standardzie bitewniakowym, ale można naprawdę się już nimi pobawić), rewelacyjny system kampanii i ewidentnie zamiary wydawania kolejnych, całkiem sensowny siatkowy skirmish dla kogoś, kto by chciał się pobawić w bardziej taktyczną walkę 1vs1 ale nie chce się zajmować modelowaniem terenu, czy rozdzielaniem włosa na czworo przy liczeniu zasięgu i linii wzroku, czy wręcz - sic - malowaniem. Jeśli ktoś do tego jest fanem SW, to nie ma co się zastanawiać - warto nawet jeśli będzie,y grać tylko w jeden trybów rozgrywki.
Jak dla mnie ideał :)
Jeśli malujesz figurki, nie myślisz o tym w cale poważnie ani nie traktujesz siebie jak modelarza, to i tak powinieneś/powinnaś mieć ten GS. Nawet dobre malowanie wygląda źle, gdy widać miejsca łączeń, a ten rzadki wariant szpachli można nanieść pędzlem na szpary jak farbę, bez konieczności mieszania, babrania się, szpachlowania i polerowania. Przydatność prawie tak wysoka jak washy.
W porządku, bez rewelacji
Ten sam klej za ułamek ceny można mieć w sklepie modelarskim, tylko specjalnie trzeba zrobić zakupy. GW ratuje jedynie dostępność i możliwość zakupu razem zgrą/figurkami, o ile nie planujemy kleić za dużo.
Dobry, solidny produkt
To mały dodatek, z kategorii 'więcej tego damego', niż zmieniających rozgrywkę - i bardzo dobrze, gdyż już po kilku niestety partiach w podstawkę zaczyna doskwierać zabójcze dla gier przygodowych powtarzanie się kart, a mechanika w swojej prostocie sprawdza się dobrze i starczy na sporo więcej rozgrywek bez urozmaiceń. Niestety, samo EH trzeba traktować w kategorii core setu - starczy na kilka partii, ale jeśli się spodoba i będziemy chcieli grać więcej, dodatek jest obowiązkowy.
Dobry, solidny produkt
Bardzo dobre uzupełnienie prostych pilników, które nie we wszystkie zakamarki da się wepchnąć. Jedyny minus - cena. Gdyby choć można było kupić jeden...
Jak dla mnie ideał :)
Rewelka. Ewidentnie pomyślany na skavenów, ale dowolne inne futrzane tałatajstwo też pokryje z lepszym efektem niż leather brown.
Jak dla mnie ideał :)
Bardzo dobra farba do speed paintingu, choć po zwashowaniu robi się już dość ciemna - z tego powodu prawdopodbnie jako jedną, standardową zieleń polecałbym raczej Goblin Green. Oczywiście obydwie okazuja się przydatne dopiero w połączeniu ze sprayem o analogicznej nazwie, gdyż pozwalają 'na szybko' uzyskać akceptowalny efekt na planszówkowych figurkach.
Jak dla mnie ideał :)
Zdecydowanie warto. Jeśli graliście dużo i zrobiliście się dobrzy, dodatek namiesza dość, by od nowa testować pomysły i bawić się jak nową grą. Jeśli gracie relatywnie rzadko, to prawdopodobnie psuje wam zabawę fakt, że w podstawowej wersji jedna strategia jest znacznie łatwiejsza (nie mówię zwycięska) niż inne. Ja wpadałem niestety w tę drugą grupę: bez regularnych partii w tym samym towarzystwie nie można wycisnąć z gry wszystkiego, a dodatek spowodował, że nie ma już domyślnego wyboru drogi dla początkujących/wracających po przerwie.
W porządku, bez rewelacji
Bardzo ważna uwaga dla kupujących na szybko - to Pastic Glue, nie super glue! czyli jak w opisie, do modeli z twardego plastiku, bezużyteczny do żywicznych i metalowych. Rewelacji nie ma, dobrze spasowane modele łyknie, ale już np. z ułamanymi włóczniami na dłuższą metę ma problem. Jeśli ktoś ma dostęp do sklepu dla plastyków lub chemicznego, za ułamek ceny można uzyskać lepszy klej, ale oczywiście wygoda aplikatora, małych rozmiarów i możliwość zakupu przy okazji ma swoją wartość.
W porządku, bez rewelacji
Gra ma cztery zalety: małe pudełko, ładne grafiki, proste zasady i niską cenę. W połączeniu z uniwersalnie apetycznym i neutralnym tematem, czyni to z niej dobry drobny upominek dla niegrających, minimalizujący ryzyko zawodu wplanszówkowywania na siłę większymi tytułami. Dla graczy nic specjalnego, jest wiele gier bardziej wartych ograniczonego czasu.
Nie spełnia moich oczekiwań :(
Nie wiem, czemu pakowane akurat po dwa - jeśli ktoś ma więcej gier, i tak kupi paczkę stu w materiałach biurowych za procent ceny, a jako dodatek do pojedynczej gry i tak sporo za mało. Jeszcze gdyby były lepszej jakości, jak te dołączane do niektórych gier, a nie najpospolitsze, cieniutkie, które rozlatują się w najmniej dogodnym mimencie... Jedyny wytłumaczalny powód ich popularności to fakt, że to najtańszy sposób zdobycia dwóch pedeków za komentarz do programu rabatowego :)
Nie spełnia moich oczekiwań :(
Nie wiem, czemu pakowane akurat po dwa - jeśli ktoś ma więcej gier, i tak kupi paczkę stu w materiałach biurowych za procent ceny, a jako dodatek do pojedynczej gry i tak sporo za mało. Jedyny wytłumaczalny powód ich popularności to fakt, że to najtańszy sposób zdobycia dwóch pedeków za komentarz do programu rabatowego :)